Często mówi się o przyczynach depresji poporodowej jako o zależnych głównie od hormonów, których poziom w okresie okołoporodowym gwałtownie się zmienia. Jak to jednak jest, że niektóre kobiety są bardziej podatne na depresję poporodową a inne wcale? Czy istnieje związek między naszymi wczesnymi doświadczeniami, a skłonnościami do depresji? Wygląda na to, że problem jest bardzo złożony.
Statystycznie, depresja poporodowa dotyka współcześnie pomiędzy 10 a nawet 20 procent kobiet. Może się ona objawiać w okresie ciąży, a matki, które już wówczas doświadczają objawów depresyjnych, będą bardziej narażone na ich nasilanie się również po porodzie. Niektóre objawy depresji postnatalnej to między innymi brak apetytu, wahania nastroju, a także silne poczucie, że jest się złą matką, apatia, brak poczucia sprawczości. Badania stale potwierdzają, że dzieci matek dotkniętych depresją poporodową, w przyszłości będą bardziej podatne na różnego rodzaju trudności i zaburzenia emocjonalne. Warto mieć świadomość, jakie są daleko idące konsekwencje epidemii złego stanu psychicznego młodych matek na całym świecie.
Popularny kanadyjski lekarz Gabor Maté , który zajmuje się tematyką traumy i rozwojem psychicznym dzieci, zapytany o depresję poporodową, mówi że jest ona przekazywana międzypokoleniowo – to znaczy, że córki matek cierpiących na depresję poporodową będą miały większe szanse na powtórzenie tego schematu, gdy same zostaną matkami. Opowiada o tym, że jego żona otoczona była we wczesnym okresie po urodzeniu dziecka opieką swojej matki, a jego teściowej i był to jeden z czynników, które w jego odczuciu wpłynęły na dobrą kondycję psychiczną żony. Wymienia on także brak wsparcia oraz czynniki ekonomiczne jako powody które wzmagają epidemię depresji poporodowej w dzisiejszym społeczeństwie.
Erica Komisar, amerykańska psychoanalityczka i edukatorka rodziców, w swojej książce „Being There” poświęciła rozdział „When mothers turn away: Postpartum Depression and the Legacy of Absence” na rozwinięcie tematu depresji poporodowej. Podkreśla w nim, że istnieje korelacja między tym, jaką opiekę otrzymały kobiety od swoich matek jako niemowlęta, a ich skłonnością do tego poważnego zaburzenia nastroju w okresie ciąży i początkach macierzyństwa. Autorka twierdzi, że rodzicielstwo powinno być wyborem. Dobrze jest mieć świadomość, jak wygląda prawdziwe macierzyństwo i z jakimi wyrzeczeniami, zwłaszcza na początku się wiąże. Warto zastanowić się nad tym, czy czujemy się gotowe na opiekowanie się dzieckiem, czy też zostajemy matkami, ponieważ się tego od nas oczekuje. Mimo, że obecnie coraz częściej mówi się otwarcie o trudnościach młodych mam, nadal w social mediach łatwo o obrazki idealnego lukrowanego macierzyństwa, które działają na wyobraźnię. „Kobieta może mieć silne i świadome pragnienie, aby posiadać dziecko, ale nie wyklucza to pojawienia się sprzecznych uczuć dotyczących opiekowania się dzieckiem” – pisze Erica Komisar. Część kobiet lokuje nadzieje w tym, że dzieci, które wydadzą na świat wypełnią ich własną pustkę emocjonalną.
Autorka zwraca uwagę na to, że taki stan psychiczny może pojawić się, gdy kobieta rodzi dziecko, ale jej stosunek do bycia opiekuńczą matką jest raczej ambiwalentny. Mówi o tym, że istnieje taki rodzaj pamięci jak „maternal mamory”. Przytacza badanie Lesa Whitbecka sprzed 30 lat, które wskazało, że dzieci wcześnie odrzucone emocjonalnie przez swoich rodziców, mają większą skłonność do depresji i miewają trudności z tworzeniem więzi z własnym potomstwem. Nawet jeśli potrzeby fizyczne niemowląt i małych dzieci są na bieżąco spełniane, ale za to potrzeby emocjonalne pozostają niezaopiekowane, dzieci wykształcają strategie obronne, takie jak nadmierną niezależność będącą wynikiem stresu i inne mechanizmy przetrwania. Erica pisze, że dzieci te zgodnie z teorią przywiązania zamiast reagować pozytywnie na powrót mamy, będę ją odpychać, nie będą chciały się przytulać czy wchodzić w naturalne interakcje. Takie zachowania są często mylnie uważane za pozytywne, podczas gdy już w najmłodszych latach dochodzi do zaburzeń przywiązania. Dzieci te w przyszłości będą miały skłonności do depresji, problemy w relacjach, nie będą potrafiły stworzyć głębokiej więzi z innymi, a do tego odrzucone emocjonalne, przekażą to samo swojemu potomstwu. Autorka wspomina, że kiedy słyszy od pacjentek, że ich niemowlęta je nudzą albo narzekają, że nie mogą odstąpić malca na krok, to prawdopodobnie tego samego doświadczyły od swoich matek. Podkreśla, że należy być czujnym, ponieważ uczucie znudzenia własnym dzieckiem jest często alarmującym objawem depresji poporodowej.
Zainspirowana książką Eryki Komisar, zapoznałam się też z postacią nieżyjącej już Marian Radke – Yarrow. Była ona psychologiem dziecięcym i częścią zespołu badawczego amerykańskiego National Institute of Mental Health. Była ona z pewnością jednym z prekursorów świadomości w tematyce zdrowia psychicznego i piętna, jakie potrafi odcisnąć stan emocjonalny matki na życiu dziecka. Wnioski z badań, nad którymi rozpoczęła pracę pod koniec lat siedemdziesiątych, możemy z pewnością odnieść do sytuacji dzisiejszych matek.
Kobiety w depresji, które badała, w relacjach ze swoimi dziećmi miały trudności z poprawnym odczytywaniem ich emocji oraz potrzeb, były niecierpliwe czy też emocjonalnie nieobecne. W jednym ze swoich badań skupiła się na wzorcach przywiązania, jakie przejawiają się u dzieci matek z depresją i wykazała, że jedna trzecia dzieci depresyjnych matek, w wieku od osiemnastego miesiąca do trzech i pół lat, przejawiała normatywny lęk separacyjny; kolejna jedna trzecia ekstremalną jego formę; zaś pozostała jedna trzecia badanych dzieci wykazywała przeciwne do lęku agresywne zachowania wobec figury przywiązania. Wyodrębniła ona również kilka rodzajów matczynej depresji i powiązała jest odmiennymi zaburzeniami, jakie kształtowały się u potomstwa. Jeśli chodzi o depresję poporodową, udowodniła, że matki, która badała, miały trudności w interakcjach ze swoimi dziećmi, a te z kolei nie potrafiły prawidłowo nawiązać kontaktów z rówieśnikami.
„Jabłko nie pada daleko od jabłoni, a jeśli jabłko jest zgniłe, to drzewo musi być chore.” To zdanie zawarł w komentarzu do książki Radke – Yarrow, jeden z recenzentów. Warto je zapamiętać, ponieważ często za dzieckiem z problemami czy zaburzeniami, jest matka w złej kondycji psychicznej. Dobrze mieć świadomość, jak poważne konsekwencje dla rozwoju psychoemocjonalnego dzieci może mieć depresja postnatalna ich matek, dlatego tak kluczowe jest, aby matki otrzymywały odpowiednie wsparcie już w okresie ciąży, a także żeby wiedza o następstwach depresji poporodowej była ogólnie dostępna.
Urszula Korzekwa
mama Huberta
fanka rodzicielstwa przyjaznego dziecku